wtorek, 24 stycznia 2017

Combat Alert 2017, I edycja zimowa

       
Zdj.1 Oficjalna naszywka Combat Alert


   "... Od dłuższego czasu jechaliśmy na pace jednego ze Starów, które miały za cel dowiezienie nas do ostatniego punktu obrony. Najbliższe starcie miało zadecydować o tym, która ze stron zwycięży całą batalię. Zostaliśmy spieszeni po zmroku. Przed nami ukazała się trudna do zdobycia placówka oznaczona na mapie jako P4. Znaliśmy ten schron sprzed paru laty, kiedy szturmowaliśmy go za pomocą lin. Faktycznie, punkt nie do zdobycia. Ze względu na zdobyte wcześniej doświadczenie obrona samej placówki została przekazana naszej drużynie. Niby nic trudnego, jednak pozostawało jedno "ale". Schronu mieliśmy bronić w sile 8 osób. Z informacji wynikało, że na nasz punkt umocniony ma nacierać ok. 100 osób przy wsparciu BWP oraz T-72. Oczywiście nie byliśmy sami. W pobliskim lesie miał się czaić oddział partyzantów w sile ok. 30 osób. Mieli oni za zadanie przy pomocy zasadzki zatrzymać konwój jeszcze daleko przed naszym schronem. Jednak to byłoby na tyle naszych sił.
      Z marszu zabraliśmy się za umacnianie naszego punktu oporu. W ruch weszły wszystkie śmieci walające się po schronie i w jego pobliżu. Nasz dowódca, "Żołnierz", oddzielił się od drużyny i zajął miejsce obserwatora. Liczyliśmy na ok 30 min. Jednak przedostatni punkt obrony na trasie wrogiego konwoju padł zbyt wcześnie niż liczyliśmy. W radiu poszła informacja, że w zasięgu pojawił się wrogi konwój. Odpaliliśmy światło stroboskopowe na barykadę przy wejściu do schronu. Po chwili słychać było eksplozję, która miała imitować improwizowany ładunek EID. W eter puściliśmy informację, że po za naszą ósemką "wyrzutków" nikt nie wejdzie do schronu. zamierzaliśmy bronić się do końca..."  
Relacja z 3 drużyny 3 plutonu Koalicji Zachód.

Zdj.2
3 Drużyna 2 plutonu Kolalicji Zachód po zwycięstwie.

         Ekipa Combat Alert postanowiła zorganizować  w dniu 14.01.2017 pierwszą w historii CA edycję zimową. Trójka naszych w składzie: Cichy, Mąka i Gruczoł wraz z ekipą Killhouse wybraliśmy się tam jako jedna drużyna w sile 10 osób. 
             Na miejsce przybyliśmy wieczorem w piatek. Po chronowaniu i sprawdzeniu aut (przed wjazdem na jednostkę) udaliśmy się do koszarów, gdzie zostaliśmy zakwaterowani. Po krótkim apelu organizacyjnym udaliśmy się do swoich pokoi. W międzyczasie spotkaliśmy się też całą drużyną w celu omówienia jutrzejszych zmagań. Okazało się, że stosunek sił ma wyglądać następująco: Koalicja zachód w sile ok 50-60 osób miała bronić 4 punktów, ktore stały na trasie konwoju drużyny Wschodu. Republika Wschodu miała liczyć ok 150 osób ze wsparciem bojowych wozów piechoty oraz czołgu T-72. Trochę zbiło nam to morale, jednak jak to zwykle bywa, czas miał pokazać jak to wyjdzie w praniu. 
Zdj. 3
 Ekipa TM jeszcze w dobrych humorach, nie wiedzą jaki wysiłek czeka ich na drugi dzień.

           Obudziliśmy się przed godz. 5 rano. Po krótkiej zaprawie i sniadaniu przyszedł czas na wykłady teoretyczne z oficerami 15 Brygady Zmechanizowanej z Giżycka. Dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy na temat łączności, zakładania zapór minowych, obrony przeciwlotniczej oraz wzywania wsparcia artyleryjskiego. Po wykładach przyszedł czas na zajęcia praktyczne na poligonie Bemowo Piskie. Na miejscu czekali na nas specjaliści, którzy mieli być naszymi instruktorami na poszczególnych stacjach edukacyjnych. 
Zdj. 4
Zajęcia z gen. Gromadzińskim
Zdj.5
Mąka przy zestawie plot typu GROM.

         Na godz. 14:00 zaplanowano załadunek ekipy na ciężarówki i wyjazd w pole. Mieliśmy podzielić i tak już nieliczną ekipę KZ i rozstawić obronę przed konwojem, ktory miał objechać 4 punkty. Naszej drużynie przypadła obrona drugiego i czwartego, najważniejszego punktu. Obsadzając drugi punkt oporu mieliśmy informację, że wróg nie ma pojęcia o zasadzce. Po ciężkiej wymianie ognia (strzelano również ze ślepej amunicji dla dodania klimatu) walka została przerwana przez organizatora. Okazało sie, że KZ utrzymała drugi punkt i żeby zaoszczędzić czasu ( Konwój RW miał do godz. 18:30 zdobyć wszystkie 4 punkty) załadowano nas na ciężarówki. Sytuacja wydawała się patowa. Organizator dał pomocną dłoń ekipie RW, mówiąc, że punkt został wygrany przez KZ, jednak skracając całkowity czas trasy do pokonania przez konwój RW. 
Zdj.6
 Cichy przykłada się do MiniBeryla.

        Wskoczyliśmy na ciężarówki. Morale podskoczyło bardzo wysoko. Okazało się bowiem, że tak nieliczny oddział, z dobrze zaplanowaną obroną i perfekcyjną łącznością może zmienić bieg wydarzeń, jakie zostały z góry założone na edycję zimową. Na czwarty punkt pojechaliśmy z ogromną motywacją do działania.
Zdj.7
Moment spieszenia 3 drużyny 2 plutonu KZ.

       Po przygotowaniu punktu czwartego (a w zasadzie w trakcie jego przygotowywania) okazało się, że punkt trzeci, broniony przez ludzi z organizacji "Strzelec" i FIA, padł w 5 min i że konwój RW już jedzie w naszym kierunku. W pośpiechu dograliśmy ostatnie szczegóły i zajęliśmy pozycje. Mieliśmy wytrzymać ok. 2 godz.

       Walka była zacięta. Ok. 200 m od naszego schronu, w przeciwnym kierunku natarcia nasz dowódca "Żołnierz" ukrył się w polu i wraz z "Gozdalem" założyli punkt obserwacyjny. Dzięki temu dokładnie wiedzieliśmy w jakich siłach i z której strony przeciwnik za chwilę zaatakuje. Z biegiem czasu na horyzoncie pojawiało się coraz więcej czerwonych światełek świadczących o tym ilu już przeciwników nie wpuściliśmy do głównego wejścia (nazwanego potem "piekielnymi wrotami killhouse"). Ktoś wcześniej dobrze podjął decyzje ustawiając nasz oddział, obyty w taktyce czarnej, na pozycjach bezpośrednio w schronie. Wróg próbował wszelkich wymyślnych technik, aby wykurzyć nas ze schronu. Łącznie z próbą "zagazowania" nas granatami dymnymi w pomieszczeniu. Determinacja jednak wzięła górę. Ludzie rzucali sobie magazynki, wzajemnie się opatrywali. Nikt nie opuścił swojego stanowiska. Widać było opanowanie, mimo takiego naporu przeciwnika nikt nie wrzeszczał bezmyślnie w radiu, wszyscy wykonywali doskonale swoją robotę z chłodem na twarzy. 
        O godz. 18:15 atak ustał i usłyszeliśmy krzyki, że scenariusz dobiega końca. Z doświadczenia już nauczeni stwierdziliśmy, że nie składamy broni dopóki nie dostaniemy potwierdzenia przez radio od naszego dowódcy. Zdarzyło się, że ostrzelaliśmy jeszcze kilka osób, które z ciekawości chciały sprawdzić, co tak naprawdę broniło sie w tym "piekielnym" schronie. Po oficjalnym potwierdzeniu zakończenia działań wpadliśmy w euforię. Okazało się bowiem, że oddział 10 osób ekipy TM oraz Killhouse przy wsparciu partyzantki z lasu, zmieniła złą passę serii Combat Alert i pierwszy raz w historii wygrała ekipa KZ. Można śmiało powiedzieć, że dwie grupy w sile ok. 30 osób, zatrzymały 150 osób z wozami bojowymi. 
Zdj.8
 Wracamy do bazy. Szczęście i usmiech na twarzach

        Wracaliśmy w ciężarówkach zmęczeni, jednak strasznie szczęśliwi. Po kolacji czekał nas apel końcowy. Po którym jednak zostało trochę niesmaku w momencie, gdy organizator nie przyznał nikomu zwycięstwa. Honor obronił Camel - dowódca Republiki Wschodu, który szczerze pogratulował zwycięstwa ekipie KZ.
Zdj.9
Ekipa TM przed koszarowcem.

         Nasza ekipa została nazwana jako najbardziej nieokrzesana w historii CA. Być może było to spowodowane niejednolitym umundurowaniem, większym luzem i mniejszą karnością w porównaniu z ekipami "Strzelca" oraz FIA, czy może nieszablonowymi działaniami. My jednak wiemy swoje. W polu potrafiliśmy pokazać tę "nieszablonowość" w pięknym stylu.
         Impreza wpłynęła na mocną integrację naszego teamu. W związku z tym ekipa powiększyła się do ilości 30 osób i w sile plutonu zamierzamy sprawić, że letnią edycję Combat Alert 2017 wygra Sojusz Narodów (dawna Koalicja Zachodu).
   
       Szczególne podziękowania dla całej ekipy, tj. Żołnierza, Gozdala, Cezarego, Jurka, Piotrka, Habra i Piotrka W. zarówno za stworzenie wraz z ekipą TM wspaniałej, "nieokrzesanej" drużyny jak i za zdjęcia do bloga.


Mąka.